Otwarcie wernisażu poprzedziło spotkanie autorskie z Janem Kantym Pawluśkiewiczem, które zainaugurowali uczestnicy zajęć muzycznych WOK „Hutnik”. Młodzi artyści wykonali utwór „Dni, których nie znamy”, którego współautorem jest przybyły gość. Jan Kanty Pawluśkiewicz przybył do Wyszkowa na zaproszenie dyrektora WOK „Hutnik” Wiktora Czajkowskiego.
- Jak to się stało, że powstała sztuka żel-art? Jest pan jedynym na świecie, mało że pan wymyslił żel-art, to jeszcze nikt inny tej sztuki nie wykonuje - pytał Wiktor Czajkowski.
- Tak, racja. To już ponad 20 lat. Żel-art wziął się z niczego, tak jak większość rzeczy - mówił Jan Kanty Pawluśkiewicz. - Mój bardzo serdeczny kolega, młody scenograf Piwnicy pod Baranami, zadzwonił kiedyś do mnie i zaproponował, żeby w Piwnicy zrobić wystawę. Wcześniej miałem tam już jedną, moich rysunków. Zgodziłem się, że będziemy wystawiali wspólnie. I ja o tym zapomniałem. Dwa dni przed, w panice, zrobiłem trzy rysunki, bo więcej bym nie zdążył. I te trzy rysunki zaniosłem do pracowni kserograficznej, odbijałem je na żółto, na fioletowo, większe i mniejsze, i w sumie pojawiło się 13 prac. Ogłoszono tam konkurs, ile Pawluśkiewicz prac doręczył? Nikt nie zgadł. To świadczy, że technologia nas kształtuje na nowo.
- Ale skąd wziął się ten żel? - dopytywał Wiktor Czajkowski.
- Żel się wziął z mojego krótkiego przejścia z Małego Rynku w Krakowie, a po drodze był sklep papierniczy. Ja zawsze chętnie zaglądałem do sklepów papierniczych - mówił artysta. - I tam widziałem, że coś się błyszczy. "Co to jest"? - pomyślałem. A okazało się, że to są żele srebrne i złote. Kupiłem je. I wtedy zacząłem w nich eksperymentować. Zrobiłem po jakimś czasie kilkanaście prac, ocenił to bardzo pozytywnie wybitny profesor, i profesor zaproponował, żebym nazwał to żel-art. Potem potoczyło się to błyskawicznie. Polski producent zaczął serię fantastycznych żeli i ja do niego napisałem czy byłby zainteresowany współpracą. Podkreślę, że to są żele w długopisach. Zamówiłem w firmie w Warszawie dużą ilość tych żeli. Odbierałem je w kartonach. Ja to z ledwością zmieściłem w samochodzie. Minęły 24 lata od tego czasu i do dziś mam jeszcze jakieś fragmenty, bo część porozdawałem.
Autor prac przybliżył technikę żel - art.
- Technologia zaczęła się od pojedynczych kropek, tego nikt nie robi, tego nikt nie zna. Szukałem rozwiązań technologicznych, chciałem stworzyć jakieś płaszczyzny. Kropkowałem tysiące kropek. Z braku jakiejś innej koncepcji, bo forma i wybraźnia podążała w kierunku większych formatów, ale technologię miałem słabą. I wtedy mój nieżyjący już inżynier, geniusz pomysłów, zastanowił się i po jakimś czasie zaproponował rozwiązanie proste ale rewolucyjne. Jeżeli chcielibyście uprawiać żel-art, to przekazuję to, co inżynier Kostka zaproponował. Mianowicie, w obnażoną tylną część długopisu, wsadzamy przednią część strzykawki a następnie powolnymi ruchami, z przedniej części wychodzimy z żelem na obraz. Przyznacie, że jest to rewelacyjna sprawa - mówił.
Podczas wieczoru w WOK „Hutnik” artysta opowiedział wiele anegdot o swojej przygodzie z muzyką i współpracy z największymi gwiazdami: Markiem Grechutą, Zbigniewem Wodeckim, Anną Wójtowicz, Markiem Jackowskim, Zbigniewem Paletą, Marylą Rodowicz. Zaprezenował również kilka utworów na fortepianie. Po części oficjalnej, przyszedł czas na prezentację obrazów, które zachwyciły niejednego miłośnika sztuki. Wystawę oglądać można do 2 października.